Morderca świętym ?
Dobiegł końca etap diecezjalny niezwykłego procesu beatyfikacyjnego. Trwał on od 1993 r., a jego inicjatorem był ówczesny arcybiskup Paryża kardynał Jean-Marie Lustiger.
Na czym polega niezwykłość tego procesu? Cóż, dotyczy on osoby wyjątkowo kontrowersyjnej: złoczyńcy skazanego ponad pół wieku temu na śmierć za zabójstwo.
Urodził się 6 kwietnia 1930 r. w Saint-Germain-en-Laye jako syn zamożnego bankiera. Dzieciństwo miał dostatnie, ale niezbyt szczęśliwe. Szybko wziął ślub cywilny z dziewczyną, która urodziła mu dziecko, ale wkrótce porzucił ich i znalazł towarzystwo młodych przestępców. 25 lutego 1954 r. w Paryżu wziął udział w napadzie na bank. Jego wspólnikom udało się zbiec, a on zgubił okulary, więc gdy drogę zastąpił mu policjant z pistoletem w ręce, w panice wystrzelił na oślep. I trafił go prosto w serce, choć był krótkowidzem. Ujęty przez przechodniów trafił do więzienia i po trzech latach – w dniu swoich 27. urodzin – został skazany na karę śmierci. W więzieniu, pod wpływem adwokata i kapelana więziennego, przeżył głębokie nawrócenie.
Pojednany z Bogiem poddał się całkowicie Jego woli i uznał, że kara będzie zadośćuczynieniem za winy osobiste i grzechy rodziny. Przyjmował sakramenty, dużo się modlił – często kosztem snu – pościł o chlebie i wodzie, a także rzucił palenie. Korespondował z licznymi osobami, a przez ostatnie dwa miesiące życia prowadził dziennik duchowy pt. Za pięć godzin zobaczę Jezusa, który – już po egzekucji – został opublikowany. Tymi słowami pożegnał się ze światem. Wyrok został wykonany 1 października 1957 r. o godz. 4 rano przez zgilotynowanie. Dzień przed śmiercią zdążył jeszcze wziąć ślub kościelny z matką swojej córki, Weroniki. Krótko przed egzekucja zanotował: „Ostatni dzień walki, jutro o tej porze będę w niebie! (…) Niech się dzieje wola Pana, we wszystkim! Ufam miłości Jezusa i wiem, że poleci swym aniołom, by wzięli mnie w swe ręce (…) Tylko pięć godzin życia! Za pięć godzin zobaczę Jezusa. Jak dobry jest nasz Pan. (…) Obym wytrwał! Panno Święta, na pomoc! Żegnajcie wszyscy i niech Pan Was błogosławi”.
Perspektywa beatyfikacji Fescha może budzić sprzeciw, ale przecież pierwszym złoczyńcą, który odbiera cześć jako święty, jest ów skruszony łotr ukrzyżowany u boku Jezusa. Sam Chrystus dokonał swoistej kanonizacji, obiecując mu, że jeszcze tego dnia znajdzie się w raju. Tradycja nadała Dobremu Łotrowi imię – św. Dyzmas. A o tym czy Jacques Fesch trafi na ołtarze zadecyduje teraz Kongregacja Spraw Kanonizacyjnych